Strona:Helena Rzepecka - Kim był Karol Marcinkowski.pdf/24

Ta strona została przepisana.

nowoczesnym, bo drogocennym dowodem szlachectwa duszy!
Takie czy podobne myśli krzepić musiały i więźnia Marcinkowskiego. Kaleką on wprawdzie nie został, ale tracił za to zdrowie ogólne, bo robak zgubnej choroby coraz to gościnniej roztaczał się w wątłych płucach młodzieńca, któremu w grubych murach brakło słonka dobroczynnego, brakło powietrza dla piersi, a ruchu dla ciała.
Dojrzewał jednak szybciej w tym złym losie umysł Karola; serce jego uczyło się coraz to więcej kochać swoją »Polonię« i swoich braci, Polaków. Tem więcej, że wobec rządu pruskiego, na który nigdy nie nastawał, więzień zupełnie czyste mógł mieć sumienie.
Bo czego chciała »Polonia«?
Oto zachowania narodowości, to znaczy twierdziła, iż »każdy Polak tak się kształcić powinien, aby nie stracił charakteru narodowego, a tym sposobem narodowość nigdy nie wyginęła«.
To własne słowa Marcinkowskiego z jego protokołu wyjęte.
»Polonia« chciała dalej utrwalenia przyjaźni, bo koleżeństwo było podstawą przyszłej zgody w społeczeństwie, a Marcinkowski sam dobry dawał miłości tej przykład; w listach do kolegów podpisywał się zwykle: »Wasz brat i szczerzy przyjaciel«.
»Polonia« dbała »o dobre imię Polaków za granicą« i żądała, aby członkowie jej »porządnie się prowadzili«, co inaczej znaczy: »honorowo i moralnie«.
Zwolna, do maja, wyłapali już Prusacy resztę studentów, którzy z Berlina powrócili byli do domów rodzinnych; niejednego zaraz wprost z kościoła do więzienia zabrali. Chwytano też nieraz, kogo nie należało, a potem znów wypuszczano.
Ale popłoch powstał w Wielkopolsce wielki.