Strona:Helena Rzepecka - Kim był Karol Marcinkowski.pdf/26

Ta strona została przepisana.

używa już całej wymowy, żeby tylko króla jak najłagodniej dla oskarżonych usposobić.
Przypomina, iż król żądał od niego, aby książę dla króla »zjednywał serca ludności przez ścisłą sprawiedliwość, porządek i opiekę«.
Więc też książę tego przestrzegać pragnie. Dopomina się, aby kilku więźniów podczas trwania śledztwa wypuszczono na wolność za poręczeniem pieniężnem, t. zw. kaucyą.
Zapytuje się, czy zdrowiu więźniów nic nie zagrażała.
Nalega — bo nadszedł już czerwiec tymczasem — aby śledztwo wreszcie ukończono, sąd wydano, a wyrok ogłoszono.
Zupełnie wyraźnie książę królowi przedkłada, iż o zbrodnię polityczną młodzieńców oskarżać niepodobna, że srogość ta sprzeciwia się wszelkim przyrodzonym uczuciom. Podaje przykład Królestwa, gdzie rząd rosyjski za wykroczenia podobne nie karze kryminałem, tylko karci drogą dyscyplinarną. Ostatecznie książę mówi z przejęciem:
»Jeżeli dzieci nasze zawiniły, to niechaj je za tę nierozwagę ukarzą prędko i surowo, tylko niech im nie każą marnieć całe lata w więzieniu, zanim się o ich winie przekonano, i to w najpiękniejszym okresie ich życia, w czasie, przeznaczonym przedewszystkiem na ich wykształcenie«.
A Marcinkowskiego książę miał na myśli w pierwszym rzędzie; on bowiem dzieci jego nauczał języka polskiego; książę dbał o wzmocnienie jego słabego zdrowia i zabierał ze sobą do zdrojowisk górskich, a wszystko w uznaniu niezwykłych zalet młodzieńca.
Po kilka razy namiestnik Radziwiłł tak stanowczo ujmuje się za naszymi więźniami, tak że wreszcie król pruski do ministeryum swego wysyła pismo: żąda ukończenia śledztwa i natychmiastowej całej sprawy z tego, co wykryto. Ostatecznie wydał rozkaz, tak zwany gabinetowy, z biura jego własnego wprost dnia 11. lipca 1822 r.