Strona:Helena Rzepecka - Kim był Karol Marcinkowski.pdf/35

Ta strona została przepisana.

nikt o stan zdrowia jego nie zapyta,
łzy zgonem swoim nie wyciśnie jednej.

Marcinkowskiego czyny porównane tu do pięknej, szlachetnej jabłoni:

Ale jak kiedy jabłoń rozłożysta,
która kwiatami, owocy wdzięcznymi
ogrodnikowi sprawia rozkosz czystą,
wichry z korzeniem wyrwą nagle z ziemi —

Podróżny, który częstokroć w jej cieniu
słodkim snem krzepił utrudzone siły
lub też spiekłemu nieraz podniebieniu
z soku owocu niósł posiłek miły,

Stawa, spogląda smutny naokoło
i przechodzących pyta się skwapliwie:
Kędy jest drzewo, co skromne swe czoło
gięło owocem na poblizkiej niwie?

Tak gdy mąż prawy z śmiercią się uciera,
wszystkich cnotliwych przejmuje żal, trwoga;
ubóstwo woła: »Nasz ojciec umiera!«
i łkaniem swojem napełnia Dom Boga.

Karolu! ledwie o chorobie Twojej
zatrważające rozeszły się wieści,
wszystkie o drogie życie Twe się boi:
powstają żale męskie, płacz niewieści.

Lud tłumny bieży do przybytku Pana,
błaga Go o dni Twoich przedłużenie.
I… głos ubóstwa, sieroty, kapłana
przebija niebios gwiaździste sklepienie.

Wszechmocny, który na górnym Syonie
przez wieki waży losy śmiertelnika,
raczył łaskawie spojrzeć ku tej stronie,
zdrowie do Ciebie wraca, słabość znika.

Oh! żyjesz!… z wdzięcznem sercem u ołtarzy
składajmy Twórcy dzięki nieskończone:
znów dobrodziejstwem swem wielkiem nas darzy,
Dni dobroczyńcy ludzi ocalone!

a