Strona:Helena Rzepecka - Kim był Karol Marcinkowski.pdf/40

Ta strona została przepisana.

żeby opatrzyć ranę żandarma, którego postrzelił hr. Tytus Działyński, gdy mu Prusak przejście zagrodził. Stamtąd jadąc na Łowicz, dawną siedzibę arcybiskupów gnieźnieńskich, w drodze spotkał się z siostrą tegoż Tytusa Działyńskiego, Klaudyą Potocką, patryotką, która także zdążała do pozostałej stolicy, by tam nieść ulgę rannym i cierpiącym. Zacna ta pani razem z inną Wielkopolanką, niewygasłej pamięci Emilią Sczaniecką, zajęły się potem urządzeniem lazaretu wojskowego i w nim na służbę się zaciągnęły, jako siostry szpitalne.
Wielkopolanie, którzy na listopadowe powstanie wyruszyli, utworzyli osobny szwadron jazdy poznańskiej, więc i Marcinkowski wstąpił do niej jako prosty ułan. Chciał walczyć w szeregu, zetknąć się z wrogiem w linii bojowej; nie pożądał wygodniejszej i mniej niebezpiecznej służby lekarskiej.
Marcinkowski wzrostu był średniego, postawy wysmukłej, rysów wydatnych i szlachetnych. Twarz pełną, okrągłą, ożywiały wielkie, przenikliwe oczy, o surowem nieraz wejrzeniu, ale z wyrazem wesołej dobroci.
Wyobraźmy sobie bohatera naszego w granatowym mundurze, z amarantowym kołnierzem i włóczkowymi szlifami, przepasanego rzemieniem z tornistrem na plecach, i w czapce, tak zwanej furażerce francuskiej, ze zwieszającem się na bok wązkiem denkiem.
Marcinkowski wkrótce prochu powąchał i chrzest wojenny niebawem otrzymał. Szybko posuwał się w stopniach wojskowych. a sprawiać się umiał gracko i bił niezgorzej, skoro w marcu był już oficerem i otrzymał jeden z dwóch krzyżów za waleczność, które wódz naczelny przyznał szwadronowi poznańskiemu. Drugi krzyż towarzysze broni przyznali księdzu Lodze, który wkrótce bohaterskim zgonem, z krzyżem w ręku, zginie pod Szawlami na Żmudzi.
Marcinkowski został prawą ręką generała Chłapowskiego, gdy tenże łączyć się miał z powstaniem na Litwie i tam nowe tworzyć oddziały.
Wtedy to Korona Litwę zachęcała do szybkiego po-