Strona:Helena Rzepecka - Kim był Karol Marcinkowski.pdf/42

Ta strona została przepisana.

tem łatwiej jej ulegnie. Więc też oddziały pruskie wnet cholera dziesiątkować zaczęła.
Wyobraźmy sobie, co się dział musiało w duszy Marcinkowskiego, który po upadku powstania boleć musiał i krwawemi płakać łzami. A tutaj pruski generał każe mu przyjść do swego obozu i pełnić powinność lekarską nad wrogiem ojczyzny, chorych od śmierci ratować. Bolesne to zadanie chwili!
Już tylko Marcinkowski wśród Prusaków się ukazał, wzbudził podziw ich lekarzy, którzy sami także cholery bali się bardziej niż ognia, a do zakaźnych zbliżali się w maskach na twarzy, w ceratowych płaszczach i rękawiczkach. Obóz pruski rozbity był o dwie mile od Kłajpedy, miasta inaczej Memel nazwanego, gdzie cholera obfite żniwo śmierci zbierała. I miasta od zbliżenia się cholery bronił, a zarażonych wieli wyleczył nieustraszony nasz lekarz, który bohaterską odwagą budził nietylko uwielbienie, lecz i wdzięczność ludności. Generał pruski zapytywał generała Chłapowskiego, jakiej od króla pruskiego żądać ma nagrody dla zbawcy tylu ludzi i pogromiciela zarazy.
Marcinkowski z góry bez ogródki przyjęcia jakiejkolwiek nagrody od króla odmówił. Od miasta Kłajpedy przyjął tylko adres dziękczynny i złotą obrączkę z literą M.
Od tej samej litery zaczynało się nazwisko nowego Marcinkowskiego przyjaciela, Masona, właściciela składu machin, który Szkotem był z urodzenia i którego rodzinę Marcinkowski z cholery wyleczył. Mason to prawdopodobnie wraz z generałem Chłapowskim namówili strapionego i osłabionego trudami Marcinkowskiego, żeby jeszcze nie wracał do Poznania, gdzie go nowa czekała surowa kara więzienna za zbiegnięcie z wojska pruskiego.
Przyjaciele dali mu pieniędzy na drogę, Mason na pokładzie żaglowca, który Marcinkowskiego zawieźć miał do Szkocyi, umieścił osobną stajenkę dla ulubionego towarzysza bojów, jego konia ułańskiego.
i tak tułać się po obczyźnie popłynął Karol Marcin-