Strona:Helena Rzepecka - Kim był Karol Marcinkowski.pdf/65

Ta strona została przepisana.

pomocy się uciekła z błaganiem, aby cholerycznych, szeregowców czy starszyznę, od cierpień i śmierci wybawił.
Na darowanie winy w imię wielkich zasług obywatelskich Marcinkowskiego, za nagrodzenie nieustraszonego narażania się i poświęcenia rządowi pruskiemu pamięci nie starczyło. Nie mógł zdobyć się na słuszną nagrodę przebaczenia za zbiegnięcie od wojskowej powinności.
Wiemy, że nagrody tej Marcinkowski ani oczekiwał, ani też byłby ją przyjął.
Na razie nie zabrano go jeszcze do więzienia, może ze względu na to, iż co dopiero niewinnie był przesiedział pięć miesięcy w śledztwie sprawy Szumana, ale proces niezwłocznie mu wytoczono. Oskarżono go o zbrodnię przejścia kordonu i udział w wojnie przeciwko Rosyi, zbrodnie tem znacznie większej, iż Marcinkowski należał jeszcze do obrony krajowej (landszturmu), że więc uważać go musiano za zbiega ze zapasowych wojowników pruskich.
Dziewięć miesięcy więzienia! — brzmiał wyrok surowy. — Nowe zamknięcie go w murach, potem utrata prawy do »kokardy pruskiej«, czyli niemożność osiągnięcia wyższych stopni wojskowych, a nadto, po odsiedzeniu więzienia, przymusowa służba wojskowa w randze nie lekarza, tylko podrzędnego chirurga.
Tym razem wyrok był iście pruski — srogi — chociaż na zdrowy rozum biorąc, jedno w nim wykluczało drugie. Bo skoro ktoś nie jest godnym zdobienia się »pruską kokardą«, to tak samo nie jest godnym być felczerem czy golibrodą wojskowym.
Na taki wyrok Poznańczycy i Wielkopolanie przygotowani nie byli. Nie mogli też pogodzić się z myślą, żeby znowu na lat trzy utracić z pośród siebie tak niezbędnego lekarza-obywatela. Wysyłają więc do króla Fryderyka Wilhelma III walną petycyę, czyli pismo z prośbą o ułaskawienie; zanoszą je magistrat miasta Poznania wraz z radą miejską, które to ciała natenczas jeszcze w połowie z Polaków były złożone.