Strona:Helena Rzepecka - Kim był Karol Marcinkowski.pdf/66

Ta strona została przepisana.

Prośba mówi wyraźnie, że wykonanie zapadłego wyroku dotknęłoby boleśnie tysiące ubogich Poznania, gdyż dr. Karol Marcinkowski jest nietylko uczonym, biegłym i doświadczonym lekarzem, ale nadto posiada rzadką dobroć serca, która biedzie miejskiej nieocenione przynosi owoce. Niezmordowany w swoim zawodzie, spieszy z bezpłatną pomocą ubogim, a co zarobi u majętnych, to rozdaje ubogim, wspierając ich lekarstwami i pieniędzmi. Od godziny piątek od ósmej zrana, a od pierwszej do czwartej po południu w mieszkaniu jego pełno takich szukających pomocy. Więc nie dziw, że całe miasto okryło się żałobą na wiadomość o zapadłym wyroku, a najbardziej narzekają ubodzy, że tracą swego dobroczyńcę i ze wszystkich dzielnic miasta do radnych miejskich dochodzą prośby, abyśmy się za nim wstawili…
Wobec tego król zapytał się ministerstwa, czy uznaje powody, iżby skazanego ułaskawił; ale choć ministrowie byli za darowaniem winy, jednak król pruski Marcinkowskiego od kary zupełnie zwolnić nie chciał. Obiecał tylko, iż wyrok złagodzi wtedy, gdy wyrok zwykłą drogą do rąk jego dojdzie.
W styczniu 1837 zaczął Marcinkowski odsiadywać trzecią pruską karę, więzienie w twierdzy Świdnicy (Schweidnitz) na Śląsku; król bowiem wyrok więzienia na trzy miesiące twierdzy zamienił.
Piszą do rodziny, Marcinkowski swoim kochanym dodaje otuchy, pociesza ich, że »książką« się bawi, ale przyznaje się, że mu czasem tęskno do jego chłopców (bratanków i siostrzeńców). »Ale cóż robić? — mówi — byłem Was tylko wszystkim zdrowo za powrotem zastał, o to najwięcej Pana Boga proszę«.
Ale do przyjaciół pisze wyraźniej i nie ukrywa przed nimi niepokoju, jaką mu, ze względu na przyjaciół, sprawia ponowne szerzenie się zarazy.
Do Korduli Sczanieckiej i do wszystkich rodziny tej członków zgromadzonych w sierpniu tak pisze:
»…Mój pobyt teraźniejszy teraz dopiero mi bardzo