Strona:Helena Rzepecka - Kim był Karol Marcinkowski.pdf/68

Ta strona została przepisana.

go jak zbawcę, tak silnie ufają w jego wiedzę lekarską i odpędzenie strasznej zarazy; dowodem tego zwrotka pośmiertnego wspomnienia:

Szuka go naród, aby go oglądać
i by od niego ocalenia żądać,
wnosząc ze łzami uwielbienia głos:
— Onci z miłością Wszechpocieszyciela
chorych uzdrawia, smutnych rozwesela,
nawet wstrzymuje zgrożny śmierci cios.

I znowu magistrat poznański wstawia się za swoim ukochanym lekarzem i pisze do króla pruskiego, donosząc, jak to na własny koszt Marcinkowski już czwartego dnia po wezwaniu stawił się był w Poznaniu.
»Co tutaj działał, z jakiem bezinteresownem poświeceniem oddawał się leczeniu biednych zwłaszcza, na jakie niebezpieczeństwo narażał swe zdrowie, gdy w najściślejszem tego słowa znaczeniu musiał sobie nawet spoczynku nocnego przez pewien czas odmawiać, aby zadośćuczynić wołaniom o pomoc, które ze wszystkich stron do niego dochodziły, to wszystko mogą poświadczyć tysiące, które miały szczęście doznać jego opieki lekarskiej«…
Proszą znów obywatele, aby Marcinkowski nie potrzebował odsiedzieć już reszty kary więziennej, gdyż biedni Poznania, pomocy jego pozbawieni, srodze ten cios odczują.
I stała się rzecz niezwykła. Król pruski resztę kary (24 dni) darował  — ze względu na znakomite usługi Marcinkowskiego wobec grasującej cholery.
Został tedy »doktór Marcinek« przy swoich ubogich, wrócił do praktyki lekarskiej.
Ale teraz też, wolny od gróźb więzienia czy kar innych, z zapałem zabrał się do swych dzieł gospodarczo-społecznych.