Strona:Helena Rzepecka - Kim był Karol Marcinkowski.pdf/78

Ta strona została przepisana.

mógł każdy inny myślący obywatel wielkopolski. Przecież ciągle czytamy i słyszymy, że ten czy owa po śmierci swojej wielkie sumy zapisali na cele oświaty, na pomoc bratnią, na wsparcie dla młodzieży, na bursy, konwikty, domy dla robotników czy inne cele szlachetne.
Tak, ale Marcinkowski jest tej samopomocy braterskiej pierwowzorem, on przykładem miłości i poświęcenia, on jest rozbudzicielem tego niezawodnego i niespożytego hasła:
Zaspokójmy głód ducha ludu!
To zdziałała jego wielkoduszność, jego prawe i szlachetne serce, to jego, jak sam mówi, »zapamiętanie się« i jego żelazna wytrwałość.
I wróćmy na chwilę do jego ostatniej woli, gdzie wobec zbliżającej się śmierci czyni on na piśmie rachunek sumienia, który rodakom na pamiątkę chce zostawić. Mówi on tak:
»Drugie pytanie (które ludzi po jego śmierci niepokoić będzie), to: dlaczego ten człowiek zapamiętały, pracował do upadłego, uparty, nie zważający na żadne udzielane mu rady?«
A odpowiada:
»To tylko ten odgadnie i zrozumie, kto kiedykolwiek w swej duszy żywo uczuł, co to jest pełnić powinność«.
Przekonajmy się jednak, jak skromnym i pokornym jest ten duch wielkiego patryoty, gdy pisze:
»Tego żądła, tej niespokojności, którą Pan Bóg wlał w duszę moją (bo ja sobie nic nie dałem, wszystko, co we mnie było, są Jego dary, przez wychowanie ludzkości na szczegółowy jej pożytek skierowane), inaczej poskromić nie mogłem, jak ciągle zajmując się pracą. Mnie jeść i spać, choćbym był najbardziej zmęczony, nie prędzej smakowało, ażem całodzienną pracę zakończył. Prawda, że nieraz Bóg wiele po mnie wymagał; nigdym się na to nie oburzał, zawsze równie ochoczy byłem, gdy chodziło o to, aby drugiemu dopomódz«.
I prawda to niezbita, jasna, jak słońce na niebie.