Strona:Helena Rzepecka - Kim był Karol Marcinkowski.pdf/84

Ta strona została przepisana.

»Bo z drugiej strony, kto w sobie samym godność człowieka raz uczuł, kto poznał blizkość tego Boga, na którego obraz i podobieństwo stworzony, ten i w każdym podobnym sobie, w każdym bliźnim, szanować będzie własną swą godność.«
A kiedy Marcinkowski roztacza, co on przez oświecenie prawdziwe rozumie, tak mówi między innemi:
»…Uczonym być nie potrzeba, aby uczuć, jakie stanowisko człowiek w utworze i porządku tego świata zajmuje, aby się obeznać z wartością swoją i przekonać o nietykalności praw przyrodzonych i nierozdzielnej od nich świętości obowiązków nabytych, których pierwszych strzeżenie, a pełnienie drugich podstawą towarzyskiej wolności stanów«… »…Człowiekowi, co się ma uczuć wolnym na duszy… potrzeba tylko siły samodzielnej własnego myślenia, nabytej rozwijaniem i ciągłem onejże ćwiczeniem«.
»…Czem oświata jest dla ustalenia wolności ducha w człowieku, tem ku oswobodzeniu ciała jest praca«.
»…Stosunek usługi pojedyńczego na korzyść całości towarzyskiej równa pierwszego ministra z najniższym urzędnikiem, równa wyrobnika dziennego z zamożnym kupcem i właścicielem… Porządek towarzyski wymaga podziału pracy i obliczenia wartości tej pracy, chcąc ją na pieniądz zamienić. Sama w sobie nie jest żadna (praca) ani mniej, ani więcej znacząca: sama w sobie nadaje ona równy wszystkim szacunek w obliczu praw socyalnych«.
To samo mówiła już nasza staropolska piosenka, że

Praca nas tylko zdobi, zbogaca,

ale nie wszyscy jeszcze wtedy w to wierzyli; wielu się jej jeszcze wstydziło, sądząc, że oni nie do pracy, tylko do używania stworzeni, ulepieni niejako z innej gliny. Wielu mieliśmy już obywateli dobrych i braterstwo stanów uznających, ale większej części jeszcze trzeba było tłumaczyć, że praca nas nie poniża, tylko że, przeciwnie, nas uszlachetnia.