Strona:Helena Rzepecka - Kim był Karol Marcinkowski.pdf/90

Ta strona została przepisana.




XIII.
NA SCHYŁKU ŻYWOTA.

Tyści ludowi był nad wszystko drogi,
Ciebie kochały i Twych celów wrogi,
Tobie i dumny w duszy czołem bił!
Czemuż więc, czemu serce nam zakrwawiasz,
Czemuś w sieroctwie tylu nas zostawiasz? —
Obyś był raczej nam na wieki żył!!

Dał nam już Marcinkowski dwie instytucye, które po dziś dzień żyją i rozwijają się coraz bujniej. Ale mamy jeszcze do zapisania założenia dzieła trzeciego; mamy dowód tego, że ukochani współmieszkańcy miasta rodzinnego, że »bieda poznańska« osobną jeszcze pieczę i pomoc mu zawdzięcza.
W zawodzie lekarskim Marcinkowski musiał spotykać się z chorymi ubogimi, spotykać się częściej, aniżeli z bogatymi; bo często miał do czynienia z pacyentami, którzy nie mieli dość grosza na lekarstwo, ani też na łyżkę ciepłego rosołu.
Któż się nad tymi ubogimi cierpiącymi miał litować?
Nie wszyscy oni znajdowali miejsce w lazarecie miejskim, czy szpitalu Sióstr Miłosierdzia, jedynych wtenczas w Poznaniu leczniczych zakładach. Niejeden ubogi chory,