Strona:Helena Rzepecka - Kim był Karol Marcinkowski.pdf/94

Ta strona została przepisana.

Marcinkowski o przygotowaniach tych dobrze wiedział; był im przeciwny, wpływu swego używał całego, aby współobywateli odwieść od podniesienia powstania. Mimo to stało się inaczej.
W poznańskiej cytadeli na Winiarach zamknięci już byli ci, którzy usłuchali byli wysłanników Mierosławskiego. Coraz to więcej ludzi, podejrzanych o spiskowanie przeciw państwu pruskiemu, zabierano do więzienia. Wspomina o tem naoczny światek, profesor Marceli Motty, który tak pisze w swoich wspomnieniach:
»Nader boleśnie dotknęły wypadki te Marcinkowskiego. Przyszedłem do niego, nie pamiętam już, którego z owych dni (w lutym), koło trzeciej po południu (mieszkał już wtenczas przy Podgórnej ulicy) i zastałem go pogrążonego w głębokim smutku. Trapiła go ustawiczna myśl, że pójdzie teraz w niwecz wszystko, co się dla publicznego dobra zrobiło, i zaczął o tem ze mną rozmawiać, chodząc niespokojnie po pokoju. Naraz stanął w oknie, skiwnął na mnie. Ujrzałem z drugiej strony ulicy żandarmów, prowadzących schwytanego Słupeckiego, znanego nam wszystkim i powszechnie lubianego urzędnika Ziemstwa Kredytowego.«
»Marcinkowskiemu oko łzą zaszło: odwrócił się, przerwał rozmowę, a rzuciwszy się na kanapę, popadł w głęboką zadumę«.
Innym razem, kiedy jeden z kolegów, do spisku należących, przed samym wybuchem napadu na fortecę, przybył do Marcinkowskiego z zapytaniem, co ma robić, nasz lekarz ran społecznych z wyrazem oburzenia, ale i ze łzami w oczach zawołał:
— Kiedyś mnie przedtem nie pytał, co masz robić, to teraz bierz pałasz i stawaj na czele!
A kiedy z Galicyi wieść przyszła straszna, że »brat zabił brata« mieczem, który w rękę szalonemu ciemnemu wtłoczyła ręka zbrodnicza, wtedy już choroba Marcinkowskiego do ostatecznego doszła rozwoju. Potem upały miej-