Strona:Helena Rzepecka - Kim był Karol Marcinkowski.pdf/98

Ta strona została przepisana.

rzu w Parkowie, albowiem do tej parafii Dąbrówka Ludomska należała. Pogrzeb jego miał kosztować tyle, ile pochów ubogiego człowieka.
»Byłem całe życie nieprzyjaznym okazałościom pogrzebowym, razi mnie dreszcz, kiedy myślę, że mogliby mnie z pompą pochować. Trumna ordynaryjna (zwykła), czeczeł, zwyczajna, pokładna, koszta wyniesienia i zagrzebania, bez tego się obejść nie można, ale też żądam, żeby nic więcej nie było. Pochować ciało prosto w ziemię, gdzie kolej wypadnie, nie kłaść żadnego znaku na grobie.
A jak jaki grosik się oszczędzi, rozdać pomiędzy ubogich.«
Nie stało się tak jednakże. Głos ogólny wołał, że prochy jego naród chce mieć w stolicy; chciano grób jego mieć tam, gdzie Marcinkowski się urodził, gdzie tyle po sobie zostawił świadków, krewnych po duchu i wdzięczności.
Czasy to były politycznie niespokojne; wielu naszych siedziało za kratami więziennemi; można się było obawiać zaburzeń — zwłaszcza wybuchów gorącej miłości tego wszystkiego, co Marcinkowski nad życie własne umiłował. Więc przyjaciele wielkiego zmarłego osobiście i uroczyście władzy policyjnej poręczyli, że do zaburzeń z powodu pogrzebu nie dopuszczą, że oni na siebie biorą odpowiedzialność, iż spokój publiczny zakłóconym nie zostanie.
I tak się stało. Policya pruska nie miała powodu do wkroczenia, choć, co prawda, mogła słusznie obawiać się jakiego żywiołowego wybuchu, bo żal głęboki, uwielbienie bez granic, osierocenie istotne, pragnienie uczczenia prześladowanego patryoty — wszystko to rozpierało serca Wielkopolan.
Posłuchajmy tylko, co o pogrzebie tym najwyższy urzędnik policyi pruskiej w Poznaniu donosił do ministeryum, i opisem tym zamknął akta osobiste, jakie tam w Berlinie o czynach i działaniu Marcinkowskiego spisywano skwapliwie.
Oto, co napisał prezes policyi, Minutoli: