Strona:Helena Rzepecka - Kim był Karol Marcinkowski.pdf/99

Ta strona została przepisana.
Poznań, 11. listopada 1846.
Do ministra stanu Bodelschwingha
w Berlinie.

Dr. Marcinkowski nie żyje. Choć rząd w ten sposób uwolnił się od wpływowego przeciwnika, to jednak sprawiedliwość zmusza nas do uszanowania i do należytego uznania nawet w przeciwniku szlachetności, prawości i dobroczynności.
Już oddawna byli wszyscy przygotowani na wiadomość o śmierci, a jednakże dopiero gdy przyszła wiadomość o śmierci, można sobie było zdać sprawę z rozmiaru straty.
Śmierć miał lekką, bez cierpień. Do ostatniej chwili zachował zupełną przytomność. Dwa dni przed zgonem wyraził życzenie, aby jeszcze raz miasto Poznań zobaczyć. Był jednakże za za słaby i miał pełno ran na ciele, tak że jego przewiezienie wydało się niemożliwem. Życzył sobie być pochowanym we wsi Parkowie, aby zapobiedz wszelkim manifestacyom i pompie pogrzebowej. Życzył sobie, aby go pochowano w zgrzebnej koszuli i w prostej trumnie, w jakiej chowają zmarłych w szpitalu miejscowym. Przy jego zwłokach zobowiązali się jego zwolennicy słowem i przysięgą, że wszystko uczynią, aby dzieła, przez niego do życia powołane, wspólnemi siłami dalej prowadzić w jego duchu.
Co się tyczy pogrzebu, przyjaciele Marcinkowskiego postanowili inaczej, mianowicie, aby się odbył w Poznaniu, raz dlatego, że się tutaj urodził i tutaj przeważnie pracował dla biednych, dla nauki i dla polskiej sprawy, więc miasto Poznań nie może się zrzec posiadania jego grobu; po drugie dlatego, że w Parkowie spodziewano się zjazdu ludzi najrozmaitszych poglądów i obawiano się wybuchów patryotycznego uczucia i przykrych zajść.
Tak więc postanowiono, aby zwłoki tu przewieźć,