Strona:Helena Rzepecka - Poznań.pdf/16

Ta strona została przepisana.

waż zamek zgorzał, więc następny władca, Zygmunt August, nie miał tu godnej siedziby i dlatego pewnie do Poznania nie przybywał. Nie zmniejszyło się jednak bogactwo i okazałość Górków, bo kiedy ci urzędnicy królewscy przyjmowali nowego biskupa poznańskiego Jana, to orszak Łukasza Górki kapał od złota; miasto zaś na drodze od Kostrzyna, gdzie nowy biskup nocował, postawiło czterystu pachołków konnych, nowo i bogato odzianych.
Na odbudowanym już zamku w r. 1574-ym zaroiło się znowu od ludzi, gdy z za granicy do Polski przybywał pan nowy, młody król-modniś, późniejszy król-łobuz, Henryk Walezy. W narzuconem na letni strój futrze nawet rozgrzać się nie mógł, a na dworze o mrozie słuchać musiał przemówień świetnego rycerstwa, z pośród którego innych znów Górka, kasztelan międzyrzecki, się wyróżniał. Na widok tego przepychu, a może i z mrozu, osłupieli Francuzi; biedaczyska na poły zmarli zajeżdżali na wozach, saniach, konno, albo na mułach i osłach, niejedni dla rozgrzania się pieszo do miasta wbiegali. Król Henryk wjechał do grodu we dwie godziny po zachodzie słońca; z biskupami udał się naprzód do katedralnego kościoła, a potem wśród bicia dzwonów, odgłosu trąb i huku z moździerzy zaszedł na zamek, do stołu biesiadnego. Nazajutrz rano rycerstwo już bez zbroi, tylko w strojach kosztownych i przebogatych, na wspaniałych koniach z rzędami cennymi, Chwaliszewem wiodło króla do katedry, poczem na obiad do biskupiego pałacu. Na powitanie króla zjechał wów-