Strona:Helena Rzepecka - Poznań.pdf/20

Ta strona została przepisana.

kościół święto-Marciński i klasztor Bernardynów na przedmieściach i stąd miotają na miasto kule; coraz to cieplej Szwedom. Armaty oblegających rozbiły już wyłom na 80 kroków, staje u niego w południe 30-go października goniec Patkula i żąda wymienienia kilku jeńców wojennych; wieczorem rozpoczyna się znów kanonada; przez całą uroczystość Wszystkich Świętych huczą działa armatnie, gdy wtem wieczorem milkną nagle — staje się rzecz nieprzewidziana a radosna — Patkul dobycia miasta zaniechał. Radosny ten wypadek z wielkim naciskiem w aktach miejskich zapisuje pisarz grodzki, Jan Rzepecki, zaznaczając dziękczynienia Bogu czynione, gdyż mieszkańcy Poznania już się na śmierć gotowali. Wreszcie nadciągnął sam król Karol XII, zabrał z Poznania swoich 6.000 Szwedów i 48 naszych armat, spalił trzy mosty i poszedł na południe przez Rawicz do Wrocławia. Smutne to były czasy, kiedy Polska jak karczma stała otworem dla wszystkich, a obce wojska przez ojczyznę przeciągały, — gdy na poznański zamek przywieziono dwóch królewiczów Sobieskich, wiodąc ich w niewolę saską do Drezna, bo August II obawiał się, żeby dla nich nie pozbawiono go korony. W cztery lata potem straszna morowa zaraza dziesiątkowała ludność, i Szwedzi wynieśli się z obozem na Sołacz; aż nakoniec po bitwie pod Połtawą wycofali się na Pomorze. Uspokoiło się nieco w Wielkopolsce, nawet król August przybył do Poznania dziękować Bogu za zwycięstwo i pieszo udał się do kościoła św. Marji Magdaleny, — nie mieszkał jednak na zamku, tylko w kamienicy