Strona:Helena Rzepecka - Poznań.pdf/40

Ta strona została przepisana.

samym placu widzieć było można: generał Henryk Dąbrowski na dzielnym koniu, otoczony radosnem mieszczaństwem poznańskiem, które wodza legjonistów z zapałem przyjmuje. Czapki lecą w górę, zamożni obywatele przynoszą szkatuły z pieniędzmi, niewiasty składają dary na ofiarę dla ojczyzny, bo trzeba nam pieniędzy na wojsko, bo i Warszawa i Poznań odetchnęły po dwunastoleciu pruskiego panowania: Dąbrowski przeszedł Wisłę (na południu) i Wartę pod Poznaniem, złączył się z narodem jako zwycięzca z pod Łabiszyna i staje wśród oczekujących go Wielkopolan.
Idziemy dalej: po prawej ręce mamy pałac arcybiskupi. Dzisiaj nazywamy go arcybiskupim, chociaż za dawnych czasów zwano go tylko biskup, arcybiskup bowiem, prymas, pałac swój prymasowski miał w Gnieźnie. Obszerny dom, na który patrzymy, nie wygląda też dzisiaj na pałac: o stylu piękniejszym świadczy tylko zajazd strony stajni, gdzie wrota kolumnami otoczone. Dawniejsza siedziba biskupów poznańskich większą odznaczała się wspaniałością; starodawny budynek z wieku XIII-go zburzył jednak w wieku XV-ym Andrzej z Bnina, a wystawił pałac wielki, murowany; Lubrański go jeszcze powiększył, a wewnątrz portretami poprzednich biskupów ozdobił. Pałac odnawiali i upiększali nadal biskupi Kościelecki i Łubieński Maciej, ale za szwedzkiej gospodarki wybrano z niego wszelkie żelazo i inne kruszce, nawet ołów z okien, i zrujnowano zupełnie. Przywrócono mu dawną świetność, ale drugi zalew szwedzki wszystko zburzył, tak że biskup