Strona:Helena Staś - Perła.djvu/10

Ta strona została uwierzytelniona.
PERŁA.

przez panią Helenę Staś.

(Ciąg dalszy.

Anioł znów zaczął się zmieniać w bosą, brudną Hankę, a ta podając mi upragnioną perłę z tym samym uśmiechem, z którym przyszła — powiedziała:
— A widzisz, żem ci ją oddała!
Rzuciłam się gwałtownie naprzód z okrzykiem — Moja perła! — i z temi to słowy zerwawszy z pościąli padłam Matce w ramiona.
Nigdy w życiu potem nie było mi tak dobrze, jak wówczas w drogiem mi objęciu. — Słyszałam wszystko co dokoła mnie się działo, alem się ani ruszyła, ani wydała głosu.
Słyszałam jak lekarz z sąsiedniego miasteczka — dobry przy jaciel naszego domu — żegnał wujostwo powtarzając — uratowana! Czułam łzy matki na mej twarzy, głaskanie mych rąk przez sługi, szepty, chodzenie, ale co mnie to mogło obchodzić? — mnie było tak dobrze... tak błogo... tak anielsko...
Po długim śnie, w następnym dniu, dowiedziałam się o mojej chorobie, o przyjeździe matki, o wszystkiem...
Potem, zaczęły się dnie dogadzania mi, a potem, śmiechy, hi storyjki wymyślane ku mej rozrywce.
Matka, ciekawa o ile też jeszcze pamiętam dom, wspomniała to i owo z dziecięcych mych chwil. Słuchałam jak snów czarownych, przerywając je od czasu do czasu jakimś pytaniem Wśród serdecznych tych zwierzeń, zrozumiałych tylko dla ma tki i dziecka, pewnego razu, matka moja powstała i wyszła do dalszych pokoi. Po chwili wróciła, niosąc w ręku znane mi pudełeczko z koralikowem mem światem. Nie rzuciłam się ku nie mu tak radośnie jak w owym śnie wobec Hanki, ale raczej z zamartem sercem patrzałam w nie osłupiała.
Tyle wrażeń! Mała moja głowa pomieścić ich nie mogła.
Wyciągnęłam wreszcie po skarb mój rękę i uśmiechając się do matki wyszeptałam: — Moja perła!
— Masz ją! Hanka ci ją oddała zanim poszła do nieba — od powiedziała matka.
Zadumałam się, nie rozumiejąc tych słów. Czyżby matka wi działa mój sen? Czyżby widziała jak Hanka-Anioł oddała mi perłę?
Widząc moje zmieszanie otwo rzyła pudełeczko ulubionych ko ralików, gdzie na samem wierzchu leżała biała perła.