Strona:Helena Staś - Perła.djvu/7

Ta strona została uwierzytelniona.
PERŁA.

przez panią Helenę Staś.

(Ciąg dalszy.

Matka niechybnie baczne na nas miała oko, — a niechcąc dozwolić rozpanoszyć się zemście w młodem mem serduszku, dla zmniejszenia winy Hanki, jęła raz jeszcze tłómaczyć na inny sposób i mianowicie dowodziła, że perła napewno zginęła w piasku. — Argument ten, przypadł mi wreszcie do przekonania, choć silnie wierzyłam, że Hanka perłę zabrała, ale sprzykrzyły mi się dnie samotności. więc udając wiarę w słowa Matki — łagodziłam w sobie srogość uczu cia, czego wynikiem gotowam była przypuścić Hankę do współ zabawy...
Ale jak się pogodzić?..
Matka wprawdzie (odgadując każdą naszą myśl) powiedzia ła raz: — bawcie się! — ale to do pojednania nas nie wystarczyło. Odniosło jednak ten skutek, że już na drugi dzień, schowawszy języczek za zęby, posunęłam się z moim skarbem w stronę Hanki o cały łokieć. A ta, nie wyjęła wprawdzie paluszka z buzi, gdyż ten prawie zawsze miał tam miejsce, ale posunęła się też ku memu królestwu, co najmniej o dwa łokcie, tak, że już trzeciego dnia znala złyśmy się obok siebie.
Bawiłyśmy się... Ale ufność przepadła bezpowrotnie.
Ani na chwilę nie powierzyłam Hance mego skarbu. Wyjmowałam tylko po kilka koralików, które potrafiłam obliczyć nie cyframi, a barwami. — O — bo ja je wszystkie tak znałam jak jeden!.. One stanowiły mój świat! moje królestwo! Wpatry wałam się w kolory, w rozmiar ich pilniej jak we wszystko inne na świecie, — one uczyły mnie myśleć i kochać. Każdy głębiej zauważony przedmiot w domu lub za domem przenosiłam czem przędzej na który z ukochanych koralików. Była w nich treść mej duszy dziecięcej, — tylko “perły — matki” brakowało...
Wśród tego życia w pamięci mej zarysowuje się gwałtowna zmiana. Jedziemy w daleką podróż. — Matka tuli mnie zapłakaną, usiłując wmówić, że skoro zajedziemy na miejcse odzyskam moje koraliki. Ale ja z jej głosu i kilku słów wyrzeczonych pocichu do mej starszej siostry poznaję, że koralików zapomnia no, że zostały one daleko za nami... i — na myśl nie ujrzenia ich już więcej — zaczynam płakać na nowo.