Strona:Helena Staś - Z życia redaktora.djvu/1

Ta strona została uwierzytelniona.
Z życia redaktora.

Pracę tę, aczkolwiek maluczką, ośmielam się ofiarować wszystkim życzliwym mi redaktorom.
Helena Stas.

Pewnego wieczoru, w jednym z polsko-amerykańskich redakcyjnych biur, za stosem papierów, książek i innych tego rodzaju artykułów, siedział, pochylony nad stołem, średnich lat mężczyzna — pisząc coś pilnie.
Obłamana poręcz krzesła na którym siedział, jak i cały dokoła nieład, świadczył, albo o braku estetycznych pojęć piszącego, , albo o pogardzie dla nich, albo, piszący może był zmuszony przyjąć — co los dał łaskawie.
Zegar wybijał gdzieś w oddali godzinę dziewiątą, gdy znużony redaktor (tę to bowiem powagę mamy przed sobą) — rzucił pióra, opierając się na pozostałym kawałku poręczy krzesła — i wyrzekł półgłosem:
— Niech dyabli porwą całą amerykańską biedę i wszystkie wydawnictwa z nią razem! Korektorom nie mają czem płacić, więc siedź i za jedno myto — pracuj za dwóch! — Ha, trudno! — kończył półgłośny monolog, dla dobra społeczeństwa polskiego, trzeba zrobić i tę ofiarę.
Zadumał się. Ileż to ofiar dla dobra społecznego już poniósł. Ileż przebolał dla siebie i innych! Ileż nadziei, ileż zawodów osobistych i ogólnych nosiła ta głowa przypruszona już tu i owdzie szronem! — Blizko ćwierć wieku oddał na usługi społeczne — i cóż ma za to w nagrodę?
Smutnym wzrokiem objął ciasny redakcyjny kącik, — głowę zwiesił na piersi na zwilżone oczy spuścił powieki, westchnął a z westchnieniem tem — duszę posłał tam, gdzie żywe pamiątki Piastów, Jagielonów, i Wazów budziły ją swoim ukochaniem, a krzywdą i bólem szarpiącym każdą jej cząstkę — pchały ją do czynu; dumna przeszłą wielkością, zbolała teraźniejszą krzywdą, rwała się do życia, do walk, choć w nagrodę nęciła ją tylko — palma męczeństwa.
Zadumany redaktor, przeniesiony myślą za ocean, zapomniał o ciasnym kąciku, o niewygodnej pozycyi na złamanem krześle, o późnej godzinie, o znużo-