Strona:Helena Zborowska - W niewoli u Mahdiego czyli Bitwa pod Omdurmanem.pdf/58

Ta strona została uwierzytelniona.

Napastnicy jednak odstraszyć się nie dali. Zrozumieli oni, że w tym punkcie przynajmniej straszliwe armaty grozić im nie mogą i z nowym okrzykiem „Akbar Allah! rzucili się naprzód. Upojeni zapachem krwi, oszaleli rozpaczą, pamiętni na to, że raj Mahometa otwiera się tylko dla najdzielniejszych, derwisze walczyli jak tygrysy i piędź po piędzi zdobywali zagrożone wzgórze.
Z doliny zauważono, co się dzieje na wzgórzu i doświadczony dowódca pomyślał o pomocy dla zagrożonych. Domyślił się, że wzgórze zajęte jest przez jedno ze sprzymierzonych plemion pod dowództwem wysłanego oficera i postanowił posłać im na pomoc jeden z najdzielniejszych pułków, a mianowicie pułk szkocki.
Na wzgórzu tymczasem położenie było rzeczywiście trudne. Bonnet i Wacław walczyli obok siebie, postanawiając umrzeć raczej, niż wpaść w ręce straszliwych wrogów, którzy niby wrący potok z okrzykami: „Allah akbar! Al hamlah! (bij, zabij!) Alljnnajah! (raj