wykowi, że trzeba kłamać. Ta literatura naraża się na wszystkie możliwe posądzenia i jej szczere prawdy nie budzą tolerancyjnego śmiechu. Powieść Kuśniewicza należy do tego nurtu literatury, myślę jednak, że ominie ją wiele posądzeń, a szczere prawdy Kuśniewicza wzbudzą może nawet uśmiech nie bez życzliwości. Kuśniewicz ani nie jest, ani nie chce udawać naiwnego, chce swoją szczerą prawdę powiedzieć z rozmysłem i dla przeciwstawienia się kłamstwu, z rozmysłu i z premedytacji chce ją jednak powiedzieć w takiej formie, która by wykluczała wszelkie posądzenia o prowokację. Bo też namiętności prowokatorów prawdy są Kuśniewiczowi zupełnie obce. Żadnego posłannictwa prawdy, żadnych gestów. Doskonała, aż prawie obojętna bezinteresowność. Wy kłamiecie, wiedząc o tym lub nie, i kłamcie sobie, ile wlezie, a ja będę mówił szczerą prawdę, choć to nie ma zapewne żadnego znaczenia, w każdym razie nie ma znaczenia na tyle, żebym chciał was swoją prawdą obrazić albo choćby i urazić tylko. Ja nie pierwszy taki odważny, wy także wiecie prawdę, jeśli nie jesteście zupełnie głupi, nie potrzebuję niczego wykrzykiwać, powiem wszystko ot tak sobie i albo się zrozumiemy, albo nie zrozumiemy, ale nie ma powodu, żebyśmy pozwolili sobie na brak elegancji albo i na co gorszego. Elegancja — to właściwe i konieczne słowo, gdy się chce mówić o powieści „W drodze do Koryntu“. Elegancja pozwala Kuśniewiczowi pisać rzeczy najnieprzyzwoitsze, a często nawet takie, które uchodzą za bezwstydne.
Wśród wielu literackich patronów nowej prozy Kuśniewicza (dwie wcześniejsze jego powieści, choć po swojemu świetne, niczym nie zapowiadały tego, czym jest nowa powieść) jest jeden taki, bez którego
Strona:Henryk Bereza - Sztuka czytania.djvu/142
Ta strona została przepisana.