Strona:Henryk Bereza - Sztuka czytania.djvu/157

Ta strona została przepisana.
ŁAD

Hipponikowi wydawało się, gdy po latach wspominał swoją największą przygodę w życiu — rozmowę z Heraklitem z Efezu, że przeżył wówczas godzinę doskonałej harmonii. wszechświata:
„Świat był w porządku.
Heraklejtos miał rację: dwa krańce łuku, ciągnące każdy w swoją stronę, nadają prosty lot strzale. A nawinięta na dwa przeciwległe kołki struna gra. Krotoniaci mieli może taką samą słuszność, jak Zamolksis i Alkamajon, najlepsi z ludzi.
Był wtedy piękny wieczór, a gaj przy świątyni delijskiej pachniał podobnie jak stare drzewa wkoło Heroon Philipposa. Tamto było ostatnią błogosławioną godziną życia. Niepodobna. już nigdy mieć tego szczęścia, co wtedy, w zgodzie z bogami i ze światem. Jeżeli zapłakałem, to właśnie chyba z żalu po owej godzinie“ („Opowieść o siedmiu mędrcach“ 1959, str. 304).
Zaczynam wywód od owej wielkiej godziny Hipponika, którego opowieść zamyka prześwietna „Opowieść o siedmiu mędrcach“, ponieważ Hipponikowi przydarzyło się to, do czego po fałszywych tropach dążyła Malewska we wszystkim, co wyszło spod jej pióra. Wszystko jest u niej projekcją ładu, którego być nie może poza godziną ekstazy. Malewska szukała go na zewnątrz — w historycznych „postaciach