Strona:Henryk Bereza - Sztuka czytania.djvu/169

Ta strona została przepisana.

chwili jednym z najlepszych piór w Polsce. Jej nowa powieść jest prawdziwym wyzwaniem pisarskim, rzuconym w samo centrum naszych narodowych literackich świętości. Ni mniej, ni więcej jest wyzwaniem rzuconym autorowi trylogii. Cokolwiek by się myślało o Sienkiewiczu (ja myślałem i myślę bardzo sceptycznie), wyzwanie rzucone Sienkiewiczowi jest aktem ogromnej odwagi, jest świadectwem pełnego zaufania do własnych sił. Wiadomo przecież, że przynajmniej jedna klęska jest w tym wypadku na razie nieunikniona — klęska wobec czytelniczych wielbicieli Sienkiewicza. Można odnieść zwycięstwo nad Sienkiewiczem pod każdym względem, tylko nie pod względem popularności czytelniczej. Tego nie potrafiłby nawet geniusz.
Nie twierdzę, że „Panowie Leszczyńscy“ mają już dziś szansę zbłądzenia pod strzechy. O tym z góry chyba Malewska wiedziała. Jej powieść nie jest „czytadłem“. Malewska nie schlebia łatwym upodobaniom beletrystycznym, nie schlebia łatwym bogoojczyźnianym sentymentom, w ogóle nie schlebia nikomu ani niczemu. Nie schlebia nawet katolicyzmowi, co byłoby, zważywszy na katolicką postawę publiczną pisarki, w pełni zrozumiałe. Dość stwierdzić, że swoją wizję Polski siedemnastowiecznej ukazała Malewska w przeważającej mierze z punktu widzenia mecenasów i wychowanków Leszna, siedziby Amosa Komeńskiego, kuźnicy myśli reformacyjnej. „Leszczyńscy razem z przygarniętymi egzulantami stworzyli coś, co ewangelicy europejscy uważali za oazę na pustyni czy kwitnącą wyspę broniącą się przed naporem bałwanów“ (str. 35).
Punkt widzenia Leszczyńskich, niezależnie od tego, czy będą to katolicy, czy protestanci, jest zawsze