ka i życia, będzie mogła lepiej i mądrzej zaspokajać najważniejszą potrzebę duchową człowieka — potrzebę poznania i zrozumienia siebie samego, potrzebę poznania i zrozumienia innych ludzi.
Uwagi moje dotyczą najbardziej pryncypialnych, ogólnofilozoficznych zasad kulturalnego i mądrego czytania. Nie wnikają one w wewnętrzny mechanizm kontaktu duchowego z dziełem literackim, nie uwzględniają całego szeregu spraw związanych z wyborem, przyswajaniem sobie i oceną literatury pięknej, pomijają całą różnorodność i barwność możliwych stosunków do literatury różnych typów, rodzajów, epok i postaw filozoficznych. Temat to zbyt rozległy, wymagający całkiem innego podejścia.
W felietonie „O sztuce czytania“ poruszył kiedyś Witold Wirpsza kardynalne zagadnienia, dotyczące stosunku człowieka do sztuki i funkcji sztuki w życiu duchowym człowieka. Są to kwestie zasadniczej wagi i od ich rozumnego rozstrzygnięcia zależą teoretyczne racje istnienia sztuki. Wirpszy nie udało się — moim zdaniem — utrafić w sedno zagadnienia. Jego refleksje są oparte na z gruntu fałszywym założeniu wstępnym, że w twórczości artystycznej mamy do czynienia ze sposobem reagowania na rzeczywistość już poznaną. Według tej koncepcji sztuka jest jedynie zabawą poznanym i nie są jej właściwe samodzielne możliwości poznawcze. Wirpsza chce bronić prawa sztuki do swobodnej zabawy, odmówiwszy jej uprzednio wszelkich wartości poznawczych. Wydaje mi się, że sprawa została postawiona na głowie.
Poznanym nie ma się co bawić, poznane trzeba traktować serio. W tym zakresie możliwość zabawy