„Śmierć Robinsona“ (1963) potwierdza w pełni takie rozumienie rzeczy. Pierwsze zdanie pierwszego opowiadania zbioru świetnie wprowadza w klimat jego pisarstwa: „Dwie armie stoją naprzeciw siebie, lecz ja lecę na kongres hodowców kwiatów“. Chciałoby się powtórzyć cytat Międzyrzeckiego, zawierający parodystyczne powiedzonko potoczne: sytuacja jest dobra, ale nie beznadziejna. W tej bez reszty określonej sytuacji robi się, co można robić. Jest się hodowcą kwiatów i odbywa się kongres hodowców, więc się na ten kongres leci. Znaczy to także: jest kultura, więc się ją uprawia. Albo jeszcze ogólniej: trwa życie, więc się żyje. Takie poddanie się sytuacji nie jest absolutne tylko dlatego, że liczą się style życia, wypracowane w ogromnym bogactwie tradycji kultury. Z tych stylów tylko nieliczne są do zastosowania, ale bądź co bądź w kulturze realizuje się jeszcze jaka taka wolność wyboru. Chociażby jako wolność: wyboru obiektu parodii czy rodzaju śmieszności. Nie jest obojętne, co i jak się parodiuje.
W opowiadaniach „Śmierć Robinsona“ wiele jest literackiej parodii stylów życia, postaw filozoficznych i najwięcej parodii samej literatury. I powiedziałbym nawet, że Międzyrzecki jest czasami zbyt wybredny w wyborze obiektów parodii i zbyt wytworny w wyborze sposobów parodiowania. Jego opowiadania są dla koneserów, tak jak dla koneserów jest jego uczona poezja. Trudno sprostać Międzyrzeckiemu we wrażliwości na niuanse, odcienie, subtelności, jeszcze trudniej sprostać mu w koneserstwie literackim. To dotyczy zresztą w większym stopniu poezji niż prozy. Ale i prozie niczego pod tym względem nie brak. Myślę, że zwłaszcza tak zwany szary czytelnik przegapi w twórczości Międzyrzeckiego niejedną subtelność. „Śmierć Robinsona“ jest zbiorem
Strona:Henryk Bereza - Sztuka czytania.djvu/178
Ta strona została przepisana.