surowca, który świadomość ludzka przetwarza w tajemniczym rytmie swoich tak długich jak życie ludzkie prac. Nie sądzę, żeby nawet w „Zmierzchu świata“ surowiec przeżyć wojennych Odojewskiego był całkowicie i ostatecznie zużyty. W „Wyspie ocalenia“ natomiast w świadomości Odojewskiego dopiero rozpoczęły się te prace, których rezultaty widzieliśmy w „Zmierzchu świata“.
Tytuł „Wyspa ocalenia“ ma sens ironiczny czy może nawet szyderczy. Jakaż bardzo młodzieńcza jest ta ironia czy szyderstwo w porównaniu z tragiczną wymową eufemicznego tytułu „Zmierzch świata“. Tytuł „Wyspa ocalenia“ zawiera zresztą bezpośrednią akcję do chłopięcych lektur i chłopięcych marzeń. Pierwsza powieść Odojewskiego była powieścią o utracie chłopięcych marzeń, o ich rozbiciu w zetknięciu z rzeczywistością. Piotr Czerestwienski z „Wyspy ocalenia“ nie rozstał się z marzeniami we wrześniu 1939 roku, tak jak bohater opowiadania „Exodus“. On w roku 1942 wraca do prawdziwego domu swego dzieciństwa z ufnością, że odnajdzie wszystko, co zostawił. W jego kilkudniowych przeżyciach w otoczeniu swego pierwszego świata kryje się jedno dorosłe zresztą doświadczenie, że wszystko nie jest takie, jak myślał. Nie ma jasności i prawdy jak na dłoni, nie ma bezpieczeństwa i nie ma ufności. To, co wydawało się niewinne, nie jest wcale niewinne. Przyjaźń nie jest absolutna i miłość nie jest idealna. Najprawdziwsze, młodzieńcze trzęsienie ziemi. Żaden koniec świata, tylko właśnie trzęsienie ziemi, z którego wynika świadomość zagrożeń i niebezpieczeństw, ale nie przeczucie, że tym zagrożeniom i niebezpieczeństwom można nie sprostać. Takie wątpliwości nie przychodzą jeszcze Piotrowi na myśl. On wierzy jeszcze, że będzie w stanie pokonać wrogów
Strona:Henryk Bereza - Sztuka czytania.djvu/205
Ta strona została przepisana.