nieważ — jak mu to wyłożył Antymachos Król-Bóg — „dla królów urzędnik zaufany do zadań szczególnych bywa winny lub niewinny nie w sensie absolutnym, ale w zależności od tego, co w danej chwili może być przez nich, królów, uznane za dogodniejsze“ (str. 53). Orestes zaś w innych okolicznościach znajdzie może okazje do wyrażenia tego, co wyraził w swoim największym dziele, monecie na cześć Antymachosa Króla-Boga. I znajdzie może drugą Dioneję, która odnajdzie w takim dziele nie „zachwyt wiary w boskość Antymacha“, lecz coś o wiele donioślejszego. „Zachwyt wiary w prawo człowieka do nazwania się bogiem. I wiary też w prawo tegoż człowieka do drwiącego subtelnego uśmiechu z tego, że się bogiem nazwał, a żadne nań z niebios nie padły pioruny...“ (str. 333). Według zdania królewicza Agatoklesa, Orestes nie ma żadnych powodów bać się swego oddalenia od centrum praw świata. „Orestes (...) to sztuka, a sztuka, prawdziwie wielka, jest na przemiany, społecznościami wstrząsająca, równie nieczuła, jak boki słonia na taką zmianę pór roku, co zapowiadają rojenie się wzmożone owadów, dokuczliwych dla nas ludzi — dla małp — dla orłów i psów! Nie wszczynam tu teraz rozprawy na temat, jest czy nie jest pożądana taka sztuki wielkiej na przemiany nieczułość; stwierdzam tylko to, co oczywiste“ (str. 653). Jak widać, nawet te propozycje kompromisowych rozwiązań kryją w sobie wcale interesujące możliwości. Może więc Parnicki nie jest wcale głębokim pesymistą? Jeśli tak, mądrość jest jakimś tam przed pesymizmem ratunkiem.