Strona:Henryk Bereza - Sztuka czytania.djvu/233

Ta strona została przepisana.

ny nie da się sprawić, żeby chleb na nowo stał się ziarnem. Zdarza się jednak (trzeba za to płacić ceny najwyższe), że literackie słowo wraca do znaczeń, które utraciło.
Przed 27 stycznia 1964 roku można było w twórczości Piętaka z ostatnich lat nie widzieć jej nieliterackich znaczeń. Przyznam się jednak, że je wyczuwałem i dałem temu wyraz wtedy, gdy pisałem o „Plamie“. Czuło się w „Plamie“ zbratanie ze śmiercią głębsze niż to, na jakie pozwala literacka wyobraźnia. W tragicznej śmierci Stanisława Piętaka najbardziej zdumiewające jest to, że była to śmierć tak wyczerpująco opowiedziana. Właśnie w twórczości literackiej, w jej ukrytych i aluzyjnych, ale wyraźnych i obsesyjnych nurtach. „Plama“ i „Portrety i zapiski“ (1963), wiersze „Zaklinań“ (1963) i już pośmiertny „Odmieniec“ (1964). W „Plamie“ piórem Piętaka władały potężne i podstępne moce podświadomości. W „Portretach i zapiskach“ wypowiedział się Piętak wszystkiego świadomy, aż niewiarygodnie świadomy człowiek i pisarz. W „Portretach i zapiskach“ widziano zwyczajną książeczkę wspominkowo-autobiograficzną. A to jest przecież aż przerażające w swojej powadze przedśmiertne wyznanie, wielka spowiedź artysty, który o sobie jako artyście wiedział wszystko i wiedział bezbłędnie. Tak bezwzględnie sprawiedliwej samooceny własnej drogi pisarskiej nie robi się przy lada okazji, nie robi się właściwie nigdy. Samooceny tej dokonywał ktoś, kto zmierzył się z powagą spraw ostatecznych. Ten ktoś znał swoją wartość i był w pełni świadom swoich klęsk. W „Portretach i zapiskach“ osądza się pisarz, który do końca ocalił i zachował chłopską jednoznaczność moralną, który przez całe życie borykał się z dramatem swojej nieokiełznanej wyobraźni, który wreszcie miał najgłębsze ro-