„Przejście przez Morze Czerwone“ uważam za dziełko o wyrównanej, prostej doskonałości. To, co chciała pisarka powiedzieć, zostało powiedziane słowem prostym, kunsztownym i bezbłędnym. Może aż za bardzo bezbłędnym, wyważonym, przewidzianym z doskonałym wyczuciem smaku, stylu, zamiaru kompozycyjnego. Tak bezbłędnie potrafią pisać jedynie kobiety, może dlatego, że rzadko ich ambicją jest odkrywanie stylu, że nie lubią one czy nie stać je na ryzyko, na niepewność, na nieporządek, nieuchronnie związany z eksperymentowaniem, badaniem możliwości, myśleniem pod żadnym względem nie sprawdzonym. Romanowiczowa nie odkrywa w swoim znakomitym dziełku niczego, daje natomiast absolutnie wierne i absolutnie własne świadectwo prawdom ludzkiego losu w jego najcieńszych, najbardziej osobistych, najbardziej wewnętrznych przebiegach. Jej dziełko to majstersztyk kultury, mądrości, kobiecej delikatności, kobiecego wyrafinowania. Niełatwo zabrać się do tego kunsztownego przedmiotu sztuki z narzędziami takimi, jakimi może dysponować krytyk. Przyznaję, brak mi absolutnie narzędzi dość precyzyjnych, dość delikatnych, dość czułych. Chciałbym prosić autorkę o wyrozumiałość i pobłażliwość.
„Przejście przez Morze Czerwone“ to nowoczesny monolog, niby spowiedź, niby wyznanie, kobiety kochającej i niekochanej, świadomej swojej niedojrzałości i nie pogodzonej ze swoją dojrzałością, hołubiącej swoją niedojrzałość i pogardzającej swoją dojrzałością, chłopięco czystej i wzniosłej i chłopięco fanatycznej w swoim przywiązaniu do wzniosłości, a jednocześnie tak doświadczonej, jak to się zdarza tylko kobietom. Mimo woli antynomia dojrzałość — niedojrzałość wysunęła mi się na plan pierwszy, gdy spróbowałem najogólniej scharakteryzować rodzaj do-
Strona:Henryk Bereza - Sztuka czytania.djvu/240
Ta strona została przepisana.