Strona:Henryk Bereza - Sztuka czytania.djvu/246

Ta strona została przepisana.
WIARA

Gdyby nie lęk przed posądzeniem o egzaltację, powiedziałbym, że otrzymaliśmy najdonioślejszą w okresie powojennym książkę Adolfa Rudnickiego. Opowiadania z cyklu „Epoka pieców“ (czyli „Żywe i martwe morze“ [1952] w całości) miały stanowić wyraz niespodziewanych i niesamowitych doświadczeń, jakie nowoczesnemu pisarzowi indywidualiście narzuciły obowiązki biblijnego Jeremiasza, opiewającego zagładę świata, który go stworzył. Rudnicki poczuł się Jeremiaszem i spełnił, co było do spełnienia.
Piewcą zagłady nie można być jednak na stałe. Przewidywałem w związku z tym dla Rudnickiego rolę twórcy Pięcioksięgu Mojżeszowego. Pewne znaki na niebie i ziemi Rudnickiego mogłyby wskazywać na to, że nie jest to przewidywanie bezpodstawne. Nie dotyczy ono wszakże perspektyw najbliższych. I ogranicza się, co ważniejsze, do możliwych kreacji obrzędowych Rudnickiego. Podobne horoskopy nie uwzględniają faktu, że Rudnicki przez cały szereg ostatnich lat zajmował się doraźnym definiowaniem swojej postawy życiowej. Temu służyły: „Pałeczka“ (1950), „Kartki sportowe“ (1952) i „Niebieskie kartki“. Tak czy inaczej publicystyczne definicje Rudnickiego nie były i nie mogły być pełnym aktem pisarskiego samookreślenia. Przypuszczałem nawet, że Rudnicki uchyli się od takiego obowiązku, lekceważąc w głębi