Strona:Henryk Bereza - Sztuka czytania.djvu/264

Ta strona została przepisana.
SPRAWY PIERWSZE

Nie należę do tych krytyków, którym nigdy nie zadrży pióro, gdy mają wyrazić na piśmie swój sąd o książkach, a więc tak czy inaczej o ludziach, których te książki wyrażają, a więc tak czy inaczej o ludziach, którzy te książki napisali. Znam już wiele rodzajów swoich lęków. Wielkich, dużych i małych. Lęk wobec wielkości, czyli lęk pokorny. Lęk wobec klęski, czyli lęk współczujący. Lęk wobec Niemożności, czyli lęk litościwy. Lęk wobec Intymnego, czyli lęk delikatności. Dużo, bardzo dużo innych jeszcze lęków. Ich wspólnym źródłem (najczęściej) jest wzgląd na koszt wewnętrzny tego, który książkę napisał. Większość książek powstaje bez dużych kosztów wewnętrznych. O nich pisać łatwo, ale one niewiele się liczą. One przynależą do quasi-literatury. Bez subiektywnie największych kosztów wewnętrznych twórcy nie ma literatury. Największy koszt wewnętrzny twórcy to warunek literatury konieczny, ale nie dostateczny. Literatura tylko zdarza się w tym, co jest rezultatem największych kosztów wewnętrznych twórcy. Ten sąd, w sensie estetycznym jedynie prawdziwy, zawiera w sobie nieludzkie okrucieństwo. To okrucieństwo mnie przeraża. Nieraz zrezygnowałbym z niego i estetycznej prawdy na rzecz jakiejś prawdy zwyczajnie ludzkiej. Może więc każdy subiektywnie największy koszt wewnętrzny