analityczny. Nie wykluczam możliwości interesujących odbiorów czytelniczych „Czarnej róży“ na tych pozostałych planach. Miałem jednak ambicje odnalezienia intelektualnych węzłów tej powieści. Już po zapisaniu swoich uwag o powieści Stryjkowskiego dowiedziałem się, że autor nosił się z zamiarem nazwania utworu tytułem „Orfeusz i Eurydyka“. Jednego więc mogę być pewny: odczytałem trafnie intencje autora. Od tego trzeba w każdym razie zaczynać w krytyce utworu literackiego. Nie wątpię, że „Czarna róża“ rozbudzi namiętności krytyczne.
„Czarna róża“ daje doskonały materiał do rozważań językowo-stylistycznych, historyczno-społecznych, historyczno-politycznych, filozoficzno-moralnych i innych. Każdy może znaleźć w tej powieści coś dla siebie.
Od dawna już nie zetknąłem się z książką, do której znalezienie właściwego podejścia byłoby równie trudne. Najłatwiej byłoby pisać o kunszcie pisarskim Stryjkowskiego, który w swoich opowiadaniach „Imię własne“ (1961) przewyższył jeszcze ten poziom mistrzostwa, do którego nas zdążył przyzwyczaić. Wiadomo jednak, że nie o popis kunsztowności roboty pisarskiej w tych opowiadaniach chodzi. Stryjkowski jak każdy prawdziwy pisarz zmaga się w swoim dziele ze słowem, żeby określić siebie i świat. Im autentyczniejsze to zmaganie się, tym prawdziwsze dzieło sztuki jest jego wynikiem. Celem takiego zmagania się jest poznanie, ale dążenie do tego celu jest tylko wtedy autentyczne, gdy treść poznania nie jest z góry wiadoma. W przeciwnym wypadku pisarz rozgrywa pozorną bitwę, której wynik jest znany, a tym samym smak zwycięstwa fałszywy. U Stryjkowskiego