Jeśli natomiast podejście Błońskiego do twórczości młodych autorów ma oznaczać jedynie, że Błoński nie uważa tej twórczości za literaturę i przypisuje jej wyłącznie znaczenie dokumentu socjologicznego, to był aby to jakaś bardzo jaskrawa niesprawiedliwość. Jak wynika z jego wywodów, Błoński spodziewał się, że pokolenie najmłodszych autorów stworzy taką literaturę, jaką on sobie wymarzył. Fakt, że nie ma wśród młodych twórców geniuszów i to geniuszów wymarzonego rodzaju, nie dowodzi wcale, że nie ma wśród nich utalentowanych i niewątpliwych pisarzy. Błoński żadnego z młodych prozaików nie uważa za pisarza, żadnego tekstu nie analizuje bowiem przy pomocy kategorii literackich i estetycznych. Krytyk stworzył ad hoc kilka kategorii psychosocjologicznych („mit odrębności“, „mit nieszczęścia“, „mit erotyczny“, „mit lumpenproletariusza“) i w ten sposób całą prozę młodych załatwił odmownie.
Przeciekły mu przez palce wszystkie jakościowe różnice literackie. Wiadomo przecież, że Grochowiak, którego poezję Błoński uznaje, nie tworzy w prozie pokoleniowego „mitu erotycznego“, tworzy co najwyżej swój własny mit i jest to pewnym indywidualnym rysem jego osobowości twórczej. „Mit lumpenproletariusza“ u Marka Nowakowskiego (jeśli już użyć tego sformułowania) to także żadna pokoleniowa sprawa, to casus całkiem indywidualny i nie mający nic wspólnego ani z modą, ani z pokoleniem, ani nawet z czasem. Żeby odmówić Nowakowskiemu talentu literackiego, trzeba by go zdyskwalifikować literacko. Myślę, żeby się to nie udało, i Błoński nie robi tego typu prób. Błoński dyskwalifikuje młodych prozaików generalnie, zakładając z góry, że nic w ich twórczości nie jest na miarę jego literackich marzeń. Wydaje mi się, że rozsądniej byłoby zwyczajnie oce-
Strona:Henryk Bereza - Sztuka czytania.djvu/303
Ta strona została przepisana.