kiego, w co przez wiele lat wierzył. Za jego dzisiejszą dewizę można by uznać zdanie z opowiadania „Niby gaj“: „Każdy człowiek powinien strzec swojego pióropusza“ (str. 618). Muszę się jednak wytłumaczyć, dlaczego zdaniu temu przypisuję jakieś istotne znaczenie. Samo w sobie niewiele ono znaczy. Nie jest ani sentencją, ani aforyzmem, nie wyraża zdefiniowanej dyskursywnie treści, nie jest nawet wypowiedziane serio, co więcej, nie jest wypowiedziane przez autora od siebie i — żeby zabrnąć w zupełny paradoks — nie jest wypowiedziane przez bohatera, z którym autor miałby wiele wspólnego. Paradoks ten wymaga jednak dodatkowych wyjaśnień. Dotyczą one tytułowego opowiadania „Niby gaj“.
Narratorem w tym opowiadaniu jest pisarz, z którym naiwny czytelnik mógłby utożsamić autora. Nie wszyscy wiedzą, że Andrzejewski nie mieszka na Belwederskiej, nie jest samotny, nie zmienił kawalerki na mieszkanie z kuchnią. Krótko mówiąc, narratorem jest tu ktoś, kim Andrzejewski nigdy nie był, a nawet być nie mógł. Narrator „Niby gaju“ jest przeciwieństwem Andrzejewskiego, jest zaprzeczeniem jego wewnętrznej natury. Wyrazem jego natury było cytowane uprzednio credo pisarskie, w którym zamyka się cała jego uległość wobec świata, wobec innych, wobec aktywnych i wobec uwielbianych. Przy zastosowaniu nowej metafory Andrzejewskiego to credo musiałoby brzmieć mniej więcej tak: trzeba poświęcić swój pióropusz, trzeba nim z całym samozaparciem zamiatać ścieżki pańskie. Narrator „Niby gaju“ charakteryzuje się w następujący sposób: „Nie palę, nie piję, nie jestem rozrzutny w lekkomyślny sposób, lecz nie skąpy, pracuję regularnie osiem godzin na dobę, sen mam dobry i wcale się nie wstydzę, że nie zmieniam kochanek oraz poglądów“ (str. 619).
Strona:Henryk Bereza - Sztuka czytania.djvu/31
Ta strona została przepisana.