Strona:Henryk Bereza - Sztuka czytania.djvu/324

Ta strona została przepisana.

atakowany i nikt serio nie liczył, że pamflecista zechce wyłożyć swój pozytywny program. Wydanie zbioru pamfletów wraz z tekstami apologetycznymi zmienia jednak zasadniczo sytuację. Autor „Bez taryfy ulgowej“ wystawił się pod ocenę, odkrył zasady walki, nazwał to, czego broni. Bohaterowie pamfletów byli różni, bohaterem książki jest sam Sandauer.
„Bez taryfy ulgowej“ jako całość jest próbą samookreślenia się Sandauera. Zacznijmy od Sandauerowskich pozytywów. Autor walczy pod sztandarami Schulza i Gombrowicza. To szczęśliwa sytuacja, sam wybrałbym także ich znaki. I jeden, i drugi otwierają przed literaturą polską perspektywy dwudziestowiecznego świata, wyprzedzają niekiedy najbardziej nowatorskie zjawiska w sztuce naszego stulecia. Są odkrywczy, nowatorscy, uniwersalni. Co widzi w nich Sandauer? Schulz jest dla niego masochistą, ma kilka czy nawet kilkanaście kompleksów i nie wiadomo byłoby, dlaczego Sandauer tak się nim zachwyca, gdyby nie fakt wzajemnej korespondencji krytyka i twórcy. Gombrowicz jest dla Sandauera prekursorem egzystencjalizmu, ale wiadomo, że autor „Bez taryfy ulgowej“ wybrzydza się jak może na egzystencjalizm. Esej „Początki, świetność i upadek rodziny Młodziaków“ wyjaśnia jednak sprawę bez reszty. Po prostu Gombrowicz wyśmiewa Feldmana, Boya-Żeleńskiego, Słonimskiego i wszystkich możliwych wellsistów, irracjonalistów i racjonalistów, libertynów przedwojennych i powojennych. Słowem Gombrowicz to coś między Janem Lamem a Magdaleną Samozwaniec, tylko w skali całej Polski i na dzień dzisiejszy. Gdybym był Sandauerem, nie umiałbym wybrać pomiędzy Kadenem, Brezą, Gombrowiczem, Putramentem, Magdaleną Samozwaniec czy Januszem Minkiewiczem. Toż u wszystkich tych pisarzy można wyczytać to samo, a czasem na-