Kwiatkowski zachwyca się wszystkim w tej książce. Nie mam wyrzutów sumienia nie podzielając jego zachwytów w całości.
„Rzecz wyobraźni“ jest niewątpliwie najpoważniejszą powojenną książką z zakresu krytyki poezji tak jak „Pogranicze powieści“ jest najpoważniejszą książką z zakresu krytyki prozy. Wyżej jednak cenię „Pogranicze powieści“ niż „Rzecz wyobraźni“. Wyka twierdzi wprawdzie, że w krytyce poezji mniej się mylił i jest to może prawda, ale w krytyce sądy fałszywe mogą być niemniej interesujące niż sądy prawdziwe. Chodzi o to, które bardziej pobudzają do myślenia, które dotyczą bardziej interesujących aspektów widzenia literatury. Chcę powiedzieć między innymi, że nie wierzę w tak zwaną naukową krytykę literacką. Któż zresztą w nią wierzy?
Zasadnicze koncepcje „Pogranicza powieści“ wydają mi się dziś dosyć wątpliwe, ale jest to jedyna książka, bez której nie wyobrażam sobie pisania o współczesnej prozie polskiej. Ileż w tej książce olśniewających pomysłów, sugestii i propozycji, ileż szczegółowych diagnoz niezwykłej trafności, ileż zastanawiających pomyłek wreszcie, nad którymi warto jeszcze dziś pomyśleć. „Rzecz wyobraźni“ jest w porównaniu z „Pograniczem powieści“ po profesorsku ostrożna, żeby nie powiedzieć, wyrachowana, jest po profesorsku zimna, po profesorsku wyczyszczona. Nad „Rzeczą wyobraźni“ zaciążyła koncepcja profesorskiej obiektywizacji.
Widać to w samej kompozycji książki. Pisze o tym sam Wyka w przedmowie: „Tytułów niniejszego tomu nie zamieszczam mimo to w porządku chronologicznym. Bo nie ma to być dokument do rozwoju krytycznego niejakiego Kazimierza Wyki i sumy jego rzekomych czy istotnych racji oraz «Odchyleń» od
Strona:Henryk Bereza - Sztuka czytania.djvu/330
Ta strona została przepisana.