spraw sztuki. Wiele takich słów wymyśliliśmy w swoim czasie, ale ten termin Wyki zawiera w sobie rzadkie napięcie dramatyczne. To wspaniała metafora dramatu człowieka i pisarza. Po cóż maskować ten dramat profesorskim dostojeństwem. Krytyk chociażby i profesor jest przede wszystkim piszącym człowiekiem.
Ze wzruszeniem czytywałem gorączkowe artykuły Wyki o poezji i prozie sprzed kilku lat. To był prawdziwy renesans Wyki, który zrzucał z siebie wszystkie niepoważne przebrania. Cieszę się, że te „dokumenty rozwoju niejakiego Kazimierza „Wyki“ znalazły się w „Rzeczy wyobraźni“.
Najszersze perspektywy tego rozwoju odsłania esej „Super flumina Babylonis“. Ponowny debiut poety stał się pretekstem do ponownego debiutu krytyka myśliciela. Nietrafność pretekstu jest w tym wypadku bez znaczenia. Z perspektywy tego eseju widać najwyraźniej, co w znawstwie Wyki należało do umiejętności kustosza w muzeum poetyckich piękności. Tylko tym znawstwem najwyższej próby popisywał się jeszcze autor recenzji z poezji Grochowiaka „Barok, groteska i inni poeci“ (1957). W „Super flumina Babylonis“ napisał Wyka zdanie, w którym można chyba dopatrzyc się samokrytyki: „Cóż, krytyk to specjalista od szukania analogii, zadufek, który mniema, że tym sposobem rozwiązał...“ (.str. 420). W całym szeregu najnowszych prac widać wyraźnie, jak Wyka nie ogranicza się do wykrywania analogii i różnic, jak stara się szukać sensów. Czy miałoby to oznaczać, że pisarz zwyciężył profesora? Oby tak się stało! Wierzę jak mało kto w gwiazdę pisarską Kazimierza Wyki.