Strona:Henryk Bereza - Sztuka czytania.djvu/52

Ta strona została przepisana.

adwokata konsystorskiego w jednej z polskich diecezji.
Przygoda młodego Polaka w urzędach watykańskich jest w pewnym sensie tej samej natury co przygoda w Paryżu Amerykanina Strethera z „Ambasadorów“ Henry Jamesa. Polak przybywa do Watykanu z określoną misją ojcowską. Ojciec na skutek niechęci swojego biskupa nie może sprawować swoich funkcji adwokata konsystorskiego. Misja jest jasna, wszystkie zwyczajnie ludzkie racje są po stronie ojca. Na miejscu w Watykanie wszystko zaczyna się jednak niesłychanie komplikować. Kategorie sprawiedliwości i prawa, którymi posługuje się Polak, okazują się zbyt proste i właściwie do niczego nie przydatne w świecie, w którym wszystkie proste racje rozkładają się na tysiące różnorodnych elementów, znaczeń i wymiarów. „Kuria jest labiryntem. Mechanizmem z setką, z tysiącem niewiadomych“. Młody Polak kieruje się dobrą wolą załatwienia sprawy ojca, i podporządkowuje się urzędowemu trybowi postępowania. Styka się z wieloma osobistościami (przyjaciel ojca adwokat Campilli, ksiądz z Uniwersytetu Gregoriańskiego de Vos, dziekan Trybunału Roty monsignor Rigaud), wtajemniczonymi w funkcjonowanie watykańskich mechanizmów. I oni wszakże nie mają decydującego wpływu na bieg rzeczy. Są zależni od owego „tysiąca niewiadomych“. Akcje sprawy raz idą w górę, raz w dół. Wydawało się, że wiadomość o śmierci biskupa rozstrzygnie sprawę na korzyść ojca bohatera. Okazało się jednak, że jest wręcz przeciwnie. Sprawa staje się beznadziejna, ponieważ zmarły biskup został upatrzony na postać-symbol, „symbol walki i męczeństwa, poniesionego w zmaganiach z tym, co jest dzisiaj naczelnym błędem epoki i obecnie na ziemi czołowym wrogiem Boga“. Polak poznaje teraz smak