humorystą w takim samym stopniu w „Spiżowej bramie“ jak w „Urzędzie“. Nie jestem pewien, czy wszyscy zwolennicy pisarstwa Brezy zdają sobie sprawę z potęgi intelektualnego śmiechu, władającego absolutnie piórem tego pisarza. Trzeba to widzieć także w „Urzędzie“, bo tylko wtedy można tę powieść właściwie ocenić.
Olbrzymi sukces „Spiżowej bramy“ i „Urzędu“ przesłania — zdaje się — ważne wydarzenie literackie, jakim jest wznowienie (1961) głównego literackiego dzieła Brezy — dylogii „Mury Jerycha“ (1946) i „Niebo i ziemia“ (1949-1950). Gdyby tak było rzeczywiście, należałoby wtedy przypuszczać, że Breza ze swoim głównym dziełem ma prawdziwego pecha. Nagroda literacka „Odrodzenia“ za „Mury Jerycha“ niewiele wpłynęła na zmianę faktu, że powieść ta na skutek najrozmaitszych okoliczności ukazała się jak gdyby nie w porę, a powieść „Niebo i ziemia“ została opublikowana w czasie tak nieprzyjaznym dla tego rodzaju literatury, że towarzyszyło jej głuche milczenie. Kto wie zresztą, czy kłótnia literacka wokół „Murów Jerycha“ nie była bardziej żałosna niż milczenie wokół „Nieba i ziemi“.
W określeniach „nie w porę“ i „czas nieprzyjazny“ nie chodzi mi o żadne aluzje i dwuznaczności polityczne. Chodzi mi w nich wyłącznie o naturalną sytuację literacką. Breza odwoływał się w swoim dziele do poczucia humoru, a wojna przynajmniej w sferze odczuć literackich pozbawiła nas na pewien czas gruntownie jego śladów. Breza reprezentował wysokiej klasy kunszt literacki, a myśmy akurat chcieli literackiego surowca. Któż by się dziś zdrowo nie