cokolwiek znaczyło dla przebiegu i obrazu wojny, dla zwycięstwa i klęski“ (str. 104).
Wzniosłość tego dosłownego metaforycznego MARSZU, wzniosłość wszystkich zbiorowych działań czy, jak Czeszko zwykł to określać, prac żołnierskich ma jeszcze swoje źródło w jak najbardziej własnym kulcie Czeszki dla umiejętności ludzkich rąk. Kult dla ludzkich umiejętności urasta u Czeszki do rozmiarów kompleksu człowieka, który nie może robić tego, co kocha i ceni najbardziej. „Wiele przemyślności, świetnej roboty rzemieślniczej, wspaniałych tradycji w trudnej pracy, tradycji pozbieranych w ciągu stuleci puszczańskiego i chłopskiego bytowania, kiedy to siekiera przyrastała do ręki, wiele ludzkiej zapobiegliwości i umiejętności będzie kosztował ten pachnący żywicą most, po którym nie tylko przejadą czołgi i działa i raz tylko przejdą lub przeczołgają się ranni, ponieważ jest to most wojenny, zbudowany z dala od utartych ludzkich traktów, most zawalidroga, twór przypadku, świetnie zrobiona nieprzydatność“ (str. 113).
Takiego hymnu na cześć wspólnoty ludzi w aktywnym działaniu i tworzeniu można szukać ze świecą w ręku w literaturze dzisiejszej. Nadużyte zostały już wszelkie słowa i wszelkie obrazy. Z takich motywów powstają dziś jedynie kicze. Czeszce udało się, słowa jego hymnu brzmią szlachetnie i godnie, tak szlachetnie i godnie, że nie czują tego ci, których zdemoralizowała pstrokacizna i tandetność słów, do których potrafi się odwołać nawet błazen cyrkowy. Żeby ocalić walor słów podniosłych i odświętnych, które przystoi użyć w żałobnym śpiewie, Czeszko nie szczędzi słów brutalnych słów karłowatych, prymitywnie sołdackich, nieporadnie użytkowych. Ci, o których godzi się mówić odświętnie, sami za Boga nie użyliby odświętnego
Strona:Henryk Bereza - Sztuka czytania.djvu/74
Ta strona została przepisana.