Strona:Henryk Bereza - Sztuka czytania.djvu/87

Ta strona została przepisana.

niż Homer w „Odysei“. Kijowski nie potrafi wyjść w analizie powieści poza anegdotę, którą utożsamia z tematem. Tymczasem nawet motyw, pojęcie o wiele szersze od anegdoty, niewiele wyjaśni w powieści Dygata. Można by przecież zastanawiać się nad różnicą w wykorzystaniu motywu podróży u Homera, Swifta, Sterne’a, Radiszczewa, Skarbka czy Dygata, ale po co? Różnice te byłyby istotne, gdyby sprawę człowieka wszyscy ci pisarze rozumieli i rozstrzygali identycznie. Po cóż bawić się odrębnością ubiorów, gdy samego człowieka każdy z nich widzi całkiem inaczej. „Podróż“ Dygata jest powieścią europejską, pisarz zamknął w niej dojrzałą i własną koncepcję człowieka i polscy turyści z roku 1957 tyle go obchodzą co zeszłoroczny śnieg. Kiedyż wreszcie przestaniemy wszystko widzieć oddzielnie jak mieszczanie z wiersza Tuwima? Jak można się dziwić cudzoziemcom, że nie interesują się naszą literaturą, skoro nie tylko postulujemy literaturę resortową, ale nawet to, co przerasta resortowe horyzonty, przymierzamy do resortowych wymiarów. Czytelnicy „Upadku“ nie sięgną po powieść o polskich turystach, gdyby mieli zawierzyć opiniom rutynowanych „analityków“.
Stanisław Dygat jest — pisarzem jednym z najambitniejszych w Polsce. „Jezioro Bodeńskie“ głębiej zrozumiano we Francji niż u nas. W przedmowie do drugiego wydania powieści (1956) musiał Dygat cierpliwie i żałośnie tłumaczyć specjalistom od literatury resortowej, że nie jest to powieść o wojnie, „że wszystko, co wewnętrznie i w pewnej mierze zewnętrznie dzieje się w Jeziorze Bodeńskim, mogłoby równie dobrze zdarzyć się — przed wojną, na przykład na jakimś statku, w jakimś sanatorium albo nudnym pensjonacie“. Jest to bowiem powieść o bezsilności i bezradności współczesnego człowieka wobec świata i ży-