cia. „Podróż“ zaś jest powieścią o żałosnej śmieszności wszelkich starych pretensji człowieka do szczęścia, pełni życia, wielkich namiętności i uświęconych wartości moralnych. Wszystko to nie istnieje i śmieszne jest tego szukać. Śmieszny jest egzystencjalny „heroizm moralny“, śmieszna jest bohaterska i obłudna negacja życia, śmieszna świadomość wzlotów i upadków człowieka.
Nasze życie to wędrówka
Poprzez Zimę, poprzez Noc,
My szukamy sobie przejścia
W Niebo, gdzie nie świeci nic.
To Celine’owskie motto z „Podróży do kresu nocy“ jest pewnikiem dla Dygata, z tym, że Dygat nie lubi ani oburzenia, ani szyderstwa, ani ponurej scenerii. Zima może być wiosną, Noc słonecznym dniem, Niebo pogodnym błękitem nad Capri, niczego to nie zmieni w istocie i sytuacja człowieka, istoty żywej i myślącej, jest wtedy nie tyle groźna, co w sposób raczej humorystyczny paradoksalna. Rzeczywistość jest u Dygata kompozycją paradoksów przede wszystkim zabawnych i dopiero w ostatecznej ocenie okrutnych, ale nigdy nie do zniesienia.
Swoim pogodzeniem się z paradoksalnością świata różni się Dygat od egzystencjalistów, których wyśmiewa nie za ich rozeznanie się w naturze życia, lecz za kabotyństwo ich negatywnych i pozytywnych postaw wobec życia. Oczywiście życia we współczesnym świecie, w którym wszystko jest w swoisty sposób zdemonizowane. „Widzicie twarz urzędnika za okienkiem i jest on waszym wrogiem, ponieważ z piekielnego strachu przed piekielną machiną, której jest służką, a która zmiażdżyć go może w każdej chwili, odmawia wam załatwienia czegoś, co zależy na pozór od jego dobrej woli. Ach, jakie to śmieszne mówić