W dali kędyś wodospady
Huczą pieśni swe bezsenne,
Budząc cichy świat uśpiony.
Atta Troll na szczycie stoi,
Na samotnéj skały szczycie,
I samotny ryczy nocą
Na przepaście, na głębiny: —
„Tak! Ja-m niedźwiedź! Niedźwiedź jestem,
Jestem ten, którego zwiecie
To maruchą, to kudłaczem,
Misiem i smorgońskim klocem.
Tak! Ja-m niedźwiedź! Niedźwiedź jestem!
Jestem ową bestyą dziką,
Jestem skoczkiem waszym nędznym,
Pośmiéwiskiem waszéj ciżby,
Tarczą, w którą dowcip strzela!
Tak, ja jestem tą potworą,
Którą wasze dzieci straszą,
Grymaszące ludzkie dzieci.
Tak, ja jestem tém straszydłem
Z opowieści nianiek waszych!
Obwołuję to rozgłośnie
Na ten cały nędzny świat!
Słuchaj, ziemio! Ja-m jest niedźwiedź!
Rodu mego się nie wstydzę!
Taki-m dumny, jakby dziadem
Był mi Mojżesz Mendelsohn!“