Strona:Henryk Heine - Atta Troll.djvu/35

Ta strona została uwierzytelniona.

Gdy bóg słońca zstąpi na nie,
I zasłony te z nich zdejmie,
I oświéci piękność nagą.
W taki wczesny, mglisty ranek
Wybraliśmy się z Laskarem
Na niedźwiedzie. O południu
Przebyliśmy Pont d’Espagne;
Tak się most nazywa, który
Wiąże Francyi kraj z Hiszpanią,
Z krajem owych barbarzyńców,
Co lat tysiąc wstecz zostali.
Cały tysiąc lat! Pomyślcie!
W nowoczesnych dni kulturze
Wschodni moi barbarzyńcy
O sto tylko się spóźniają!
Gniéwny, prawie zły, rzuciłem
Błogi grunt francuzkiéj ziemi,
Téj ojczyzny wolnych duchów,
A i pięknych kobiét także.
Coś w połowie mostu siedział
Biédny Hiszpan; głodna nędza
Wyziérała mu z łachmanów
I z zapadłych, czarnych oczu.
Jakiéjś staréj mandoliny
Wyschłą ręką szczypał struny
I dobywał wtór fałszywy
Z swojéj staréj, zwiędłéj piersi.
Czasem nizko się pochylał
Nad przepaścią z cichym śmiéchem
I poczynał grać zaciekle,
Grać i śpiéwać w takie słowa: —