Najśliczniejsze te stworzenia
Były z sobą w ważnym sporze,
Jaki napój dać stryjowi,
Aby mu powrócić strawność...
Jedna daje mu czareczkę
Z naparzonym kwiatem lipy,
Druga wciska mu do ręki
Szklankę leków rumiankowych. —
„Precz mi z jedném, jak i z drugiém!” —
Woła stary niecierpliwie. —
„Wina dajcie! Niechaj gości
Godnym ich uraczę trunkiem.” —
Było-ż to istotnie wino
To, co piłem w Lac-de-Gobe,
Tego nie wiem; lecz w Brunświku
Wziąłbym lurę tę za Mummę[1].
Łagiew była z czarnéj skóry
Kozła i woniała przednio.
Jednak starzec pił z niéj chciwie,
Aż ozdrowiał, aż odmłodniał.
Pijąc, prawił nam powieści
O bandytach, przemytnikach,
Którzy tu na wolnéj stopie
W pirenejskich lasach żyją.
Znał on także stare dzieje,
Stare baśnie fantastyczne
O olbrzymów wielkich bojach
Z niedźwiedziami dawnych czasów.
Te olbrzymy i niedźwiedzie
- ↑ Gatunek mocnego piwa.