Bojowały niegdyś z sobą
O królestwo gór i dolin,
Nim w nich człowiek się osiedlił.
Lecz z przybyciem człeka pierzchły
Olbrzymiska z téj krainy,
Bowiem w takich wielkich głowach
Mózgu mało jest na podziw.
Powiadają — cała kupa,
Kiedy przyszła raz nad morze
I ujrzała, jak się w fali
Błękit nieba załamuje,
Uwierzyła, że to niebo,
I rzuciwszy się w nie hurmem —
W miłosierdzie Boże ufna —
Zatonęła co do nogi.
Co zaś tyczé się niedźwiedzi,
To ich ród zanika w górach,
Wciąż tępiony bezlitośnie
Przez zdobywcze, ludzkie plemię. —
„Tak to jedni” — mówił stary —
„Miejsce drugim, robić muszą.
A po ludzkich rządach przyszło
Panowanie karłów w górach.
Mądry to był ten ród karli,
W skalnych głębiach zamieszkały
I kujący kilofami
W szczérém srébrze, w szczérém złocie.
Oj! widziałem ja ich nieraz
Po księżyca nowiu jasnym,
Kiedy z szczelin wytkną głowy.
I strach jakiś brał mnie za łeb,
Strach przed złota ich potęgą
Strona:Henryk Heine - Atta Troll.djvu/38
Ta strona została uwierzytelniona.