Strona:Henryk Heine - Atta Troll.djvu/42

Ta strona została uwierzytelniona.

A służebne Prozerpiny
Miast Charona nas uwożą?
Nie, nie! Jeszcze nie umarłem!
Nie zagasłem! W mojéj duszy
Pali, żarzy się i tryska
Żywy płomień mego życia!
Te dziewczęta, które wiosłem
Raźno pluszczą, i ta woda,
Woda, którą w jasnych kroplach
Otrząsają na mnie z śmiéchem,
Te wiosenne, świéże twarze, —
Nic nie mają widmowego
I, choć może rodem z piekła,
Nie są w służbie Prozerpiny!
Aby całkiem się upewnić,
Że w nich niéma nic z za świata,
I o własnéj żywotności
Dotykalnie się przekonać,
Przycisnąłem nagle usta
Do różowéj, ślicznéj twarzy,
Ten logiczny czyniąc wniosek:
Tak, całuję — a więc żyję!
Lecz u brzegu znów musiałem
Dobre dusze ucałować,
Gdyż jedynie w téj monecie
Chciały przyjąć swą zapłatę[1].




  1. Przypis własny Wikiźródeł Ciąg dalszy (do rozdziału XXVI) nie znajduje się w tym wydaniu przekładu.