Strona:Henryk Heine - Atta Troll.djvu/43

Ta strona została uwierzytelniona.

„Girofflino — Girofflette!”
Odpowiedział chór i raźno
Tańczył kołem u nóg moich
Swój kolisty śpiéw i taniec.
A gdym schodził z gór w doliny,
W cichém się powietrzu niosły
Głoski cieńkie jak pisk ptasząt:
„Girofflino, Girofflette!”




Rozdział XV.


Te olbrzymie skał odłamy,
Nieforemne i zwietrzałe,
Patrzą na mnie, jak potwory
Skamieniałe dawnych wieków.
Dziwna! Szare owe chmury,
Co tam ciągną po nade mną,
Zdają mi się być odbiciem
Tych kamiennych dzikich kształtów.
W dali huczą wodospady,
Wicher w jamach świszczy, wyje,
Szum i łoskot idą w koło,
Jak rozpaczne krzyki, jęki.
Coraz dziksza tu samotność!
Czarne kruki tylko siedzą
Na zwichrzonych czubach sosen
I machają krzywém skrzydłem.
Obok mnie, milczący, blady,
Kroczy mój Laskaro; przy nim