Strona:Henryk Heine - Atta Troll.djvu/58

Ta strona została uwierzytelniona.

Pierzyn, ani materacy.
I myślałem: co téż może
Znaczyć owo pozdrowienie?
Czemu ty tak tkliwie na mnie
Spoglądałaś, Herodyado?




Rozdział XX.


Słońce wstaje! złote strzały
Biją w mgliste chmurki białe,
Co się krwawią, jak zranione,
I znikają w jasnym blasku.
Bój zwycięztwem się zakończył,
A dzień, jasny tryumfator,
W swéj promiennéj chwale wstąpił
Na kark szczytów ujarzmionych.
Zaćwiérkało raźnie ptactwo
Z gniazd ukrytych wśród zieleni,
I z ziół górskich poszły wonie,
Jakby żywy oddech jaru.
O najpiérwszym zorzy brzasku
Z gór zeszliśmy na doliny,
A gdy dzielny mój Laskaro
Niedźwiedziego szukał tropu,
Ja myślami chciałem zabić
Czas; lecz przyznam, że myślenie
Jakoś w końcu mnie znużyło,
Zasmuciło nawet trochę.
A więc smutny i znużony
Na mchy miękkie padłem w jarze,